Etykiety są dla Ciebie, nie dla wszystkich innych: dlaczego jestem biseksualna, a nie panseksualna

WEST HOLLYWOOD, CA - 09 czerwca: Ludzie maszerujący z anBi, organizacją biseksualną, niosą biseksualistów flagę podczas 43. parady L.A. Pride w dniu 9 czerwca 2013 r. w West Hollywood w Kalifornii. Oczekuje się, że ponad 400 000 osób weźmie udział w paradzie wspierającej społeczności lesbijskie, gejowskie, biseksualne i transpłciowe. (Zdjęcie: David McNew/Getty Images)

W miarę jak spektrum seksualności rośnie i zmienia się, pojawia się coraz więcej etykiet pasujących do różnych tożsamości, które ludzie uznali za sensowne dla nich – i dla nich jest kluczową częścią tej dyskusji, ponieważ chociaż etykiety są pomocne dla niektórych, są bardziej sposobem na zrozumienie własnych rzeczy niż dokładnym wskaźnikiem własnego życia dla innych.

Moim zdaniem rosnące i siwiejące spektrum seksualne jest niesamowite i pomaga tylko większej liczbie osób czuć się włączonym, gdy próbują odpowiedzieć na stare pytanie Dlaczego czuję się inny? Niestety, w wyniku niezbędnej ekspansji i szarych stref pojawia się wiele dezinformacji, a to, co widzę, to różnica między tym, kto identyfikuje się jako biseksualny, a tym, kto identyfikuje się jako panseksualny – tak jakby w ogóle musiało to być my kontra oni.

Mogę mówić tylko za siebie, ale dla mnie biseksualność była terminem, który łączył moje serce z moim umysłem. Przez tak długi czas racjonalizowałam swój pociąg do kobiet jako estetykę lub znak, że jestem dziewczyną. Dopiero gdy zakochałem się w innej kobiecie, pozwoliłem sobie zrozumieć, że był powód, dla którego zdjęcia zapisane na moim komputerze to 80% kobiet, 15% Sesshoumaru i 5% Alan Rickman.

Biseksualność została mi wyjaśniona jako pociąg zarówno do mojej własnej płci, jak i płci niepodobnej do mnie, bez preferowania jednej nad drugą. Dla mnie nie byli to tylko cis-mężczyźni i cis-kobiety, ale całe spektrum ciał i ludzi poza określoną płcią. To miało sens i pomogło mi poczuć się pewnie w kwestii tego, kim jestem. W tamtym czasie panseksualność nie była terminem, z którym byłam zaznajomiona.

W miarę upływu lat, gdy gwiazdy takie jak Natasha Negovanlis, Janelle Monáe i inne ujawniły się jako panseksualne, przynosząc więcej publicznego uznania tej etykiecie, było to doświadczenie pouczające zarówno dla mnie, jak i dla ogółu społeczeństwa. Opis panseksualności, który widuję najczęściej, to nie widzę płci, po prostu lubię ludzi, co, kiedy pierwszy raz to usłyszałem, brzmiało dla mnie jak biseksualizm, ale jeśli o mnie chodziło, jeden nie usunął drugiego .

Cholera, przez większość czasu nazywam siebie biseksualną i queerową na przemian. Jednak jedną z kwestii, która się pojawiła, było to, że w dyskursie między tym, czym jest panseksualność i biseksualizm, a różnicami między nimi, widziałem, jak niektórzy ludzie próbują umieścić biseksualistów w pudełku.

Byli tacy, którzy powiedzieliby, że bycie biseksualnym jest transfobem, ponieważ biseksualistów pociągają tylko osoby cis, albo że osoby biseksualne nie umawiają się z osobami niebinarnymi, i nagle robiliśmy przygotowanie do SAT na słowach z łaciny, słysząc, że bi= two i pan=all, co musi odnosić się dosłownie do użytych przez nas terminów i oznaczało, że osoby biseksualne miały bardziej ograniczone preferencje niż osoby panseksualne.

To nie jest zamieszanie ani dezinformacja, którą leżę u stóp panseksualistów lub biseksualistów – po prostu staramy się żyć – ale jego prawdziwą przyczyną jest ogólne pragnienie, aby, przepraszam, prosty, jak to tylko możliwe. To upieranie się, że między dwiema tożsamościami musi być twarda granica, albo jedna musi połknąć drugą w jakiejś bitwie o wyższość jako najbardziej otwartą seksualność, tak jakby twoja seksualność automatycznie cię otwierała.

Nigdy nie słyszałem ani nie widziałem osoby biseksualnej, która mówi, że nie jest zainteresowana osobą transpłciową lub osobą niebinarną dlatego byli biseksualni, a bycie panseksualnym nie oznacza, że ​​jesteś wolny od transfobii lub masz transfobicznych pomysłów. Są to tylko etykiety, pomocne etykiety, których ludzie używają, aby mówić o swoich osobistych podróżach seksualnych, ale mimo to etykiety.

Znikają, zmieniają się, ewoluują, a czasami pozostają takie same. Nie musimy brać gwiazd, które kiedyś nazywały siebie biseksualnymi, i mówić: Cóż, teraz są naprawdę panseksualne, ponieważ to oznacza. Ludzie, zwłaszcza queer, mają prawo określać siebie jako to, co ma sens dla nich i ich życia.

Gdybym dzisiaj był małym gejem, próbując znaleźć termin, który by mnie zdefiniował, istnieje duża szansa, że ​​mógłbym nazwać siebie panseksualistą. Jednak bycie biseksualistą to skóra, która pasuje do mnie. Nigdy nie używałem go do ograniczania się, ale do wyjaśnienia, jak oderwałem się od wcześniej ustalonych binariów.

Cieszę się z tego terminu i solidaryzuję się u boku mojego panseksualnego rodzeństwa w obronie naszego prawa do bycia tak queer, jak tylko chcemy, bez wyjaśniania się lub zapewniania parytetów partnerskich, aby udowodnić, że jesteśmy naprawdę gejami. Nie musimy robić diagramu Venna, aby dowiedzieć się, którym byśmy byli, ponieważ w środku znajdują się trzy najważniejsze rzeczy: dodajemy, jesteśmy słodcy, jesteśmy dziwni jak cholera.

Spektrum tożsamości jest właśnie tym, widmem, a wybrane przez nas etykiety muszą być dla nas, zanim będą dla kogokolwiek innego. Nie każda metka pasuje idealnie, ale jeśli w końcu zapewniają nam ciepło i komfort, to właśnie to się liczy.

Dla mnie moje etykiety były bardzo proste: Black, Bisexual i Brooklyn Born ‘n’ Raised.

(zdjęcie: zdjęcie Davida McNew/Getty Images)