Ready Player One Review: Cóż, to nie jest straszne i to więcej niż się spodziewaliśmy

gotowy odtwarzacz jedna recenzja

Oto najlepsza rzecz, o której mogę powiedzieć Gotowy gracz pierwszy : Nie nienawidziłem tego. Jak na film oparty na książce, której bardzo nienawidziłem, z miesiącami śmiesznych i/lub nudnych reklam prowadzących do jego wydania, to wyczyn. A w przypadku filmu, któremu brakuje prawdziwej głębi, jakiegokolwiek celu lub znaczenia poza ubóstwianiem popkultury jako waluty społecznej i emocjonalnej, jest to jeszcze bardziej imponujące. nie mogę powiedzieć, że lubię ten film, ale nie nienawidziłem go oglądać. A to nie jest nic.

Gotowy gracz pierwszy toczy się w roku 2045, długo po tym, jak wszyscy zrezygnowali z prób naprawiania rzeczy. Nasz bohater, Wade Watts (tak, jego ojciec nazwał go dla aliteracji superbohatera) żyje w epoce przeludnienia, zanieczyszczenia, nędzy żywnościowej i wszelkiego innego zła środowiskowego i ekonomicznego.

Większość populacji żyje więc w Oazie, czymś w rodzaju wirtualnej rzeczywistości Second Life, stworzonej przez supergeniusza Jamesa Hallidaya. Po śmierci Hallidaya uruchomiono grę, w której ludziom kazano znaleźć trzy klucze ukryte w wirtualnym świecie, aby zdobyć pełną własność The Oasis. Biorąc pod uwagę, że jest to podstawowy i prawie jedyny towar współczesnego świata, jest to duża nagroda.

Uwaga dla tych z Was, którzy przeczytali tę książkę, radzę po prostu odpuścić. Jest wiele rzeczy, które poprawiają film i mnóstwo zmian, które sprawiają, że opowiadania są znacznie bardziej teatralne. (Gdyby działania książki były ściśle przestrzegane, mielibyśmy co najmniej godzinę na oglądanie postaci grających w gry wideo. Tak dobrze na Spielbergu, że nie kazał nam przez to przejść.) Ale jest też spora ilość - moim zdaniem, cały ostatni akt filmu – to nawet nie pasuje do książki, którą pogardzałem.

Nawet jeśli nie czytałeś książki Gotowy gracz pierwszy , prawdopodobnie słyszałeś o jego nieustannych odniesieniach. Pochodzą one z obsesji Hallidaya na punkcie popkultury lat 80. i wczesnych 90. Kiedy więc Wade – znany w Oazie jako Parzival – ubiera się jak Buckaroo Banzai, ściga się z DeLoreanem i Batmobilem, walczy z King Kongiem itd., itd., itd., aż do mdłości.

Ci, którzy wydobywają wypełniony wirtualny świat, polując na te pisanki, nazywają się Gunters i szukają od lat, a nikt nie znalazł nawet pierwszego klucza. Ich głównym wrogiem jest zła IOI, kierowana przez Nolana Sorrento Bena Mendelsohna. IOI werbuje armie strzelców (znanych jako Sixers) do ich korporacyjnej misji zdobycia własności najbardziej potencjalnie dochodowego towaru na świecie.

Jednak w filmie, którego złoczyńcą jest zła korporacja, naszemu bohaterowi, a nawet całemu przekazowi, brakuje przekonującego serca. I to jest w filmie Spielberga, gdzie serce jest zwykle głównym celem. Wiemy, że powinniśmy kibicować Wade, ale dlaczego? Bo jest prawdziwym fanboyem z czystymi popkulturowymi intencjami? Mam to w dupie. Wade nie ma filantropijnych motywów, by zostać trylionerem. I chociaż jego miłosne zainteresowanie i partner, Art3mis, lekko go zawstydza za brak głębi, nigdy nie dostajemy od niego wiele więcej. Nie ma dostrzegalnego łuku postaci, nic, co służy jako przyzwoity powód, dla którego powinniśmy się o niego troszczyć, poza tym, że może wyrzucać ciekawostki o Johnie Hughesie.

Dodatkowo – i przysięgam, że staram się ograniczyć do minimum to, co w książkach porównań – ale w powieści Oaza jest wszystkim. To tam cały świat robi zakupy, wchodzi w interakcje, a nawet chodzi do szkoły. To naprawdę jest towar, dla którego możemy zrozumieć zabijanie i umieranie. W filmie celem Oazy wydaje się być ta gra w polowanie na jajka. Więc kiedy ktoś wygra tę grę, nie jest jasne, dlaczego i czy ktoś nadal miałby tam spędzać czas. Znowu nie mam pojęcia, dlaczego mamy się tym przejmować.

Choć film sprawia, że ​​przejmujemy się Oazą, jeszcze mniej interesuje się własnym prawdziwym światem. Za każdym razem, gdy sceneria przenosi się poza Oazę, fabuła się przeciąga. Oglądanie, jak Wade rozwiązuje zagadki, jest bardziej sprawdzianem naszej cierpliwości niż jego umiejętności. Film nie robi nic, abyśmy przejmowali się zespołem High Fivers Wade'a. Lena Waithe jest fantastyczna, ale niewykorzystana jako przyjaciółka i kolega z drużyny Wade'a, Aech. Olivia Cooke jest świetna jako Art3mis, a filmowi udaje się uwolnić jej postać od wielu fajnych dziewczyn, do których została zredukowana w książce. (Chociaż to wciąż niedorzeczne, że tak wiele z jej charakteru jest definiowane przez niepewność wynikającą z jej bardzo słabego znamionu, ukrytego przez grzywkę, gdy prawie całkowicie została postrzelona z jej drugiej, nienarodzonej strony. Wow, do czego jest bohater Wade mimo wszystko ją kocham.) I w zasadzie nic nie wiemy o pozostałych dwóch kolegach z drużyny, dwóch japońskich braciach, którzy po prostu… też tam są.

Najlepsze, co mogę powiedzieć o tym filmie, to to, że nie tego się spodziewałem. Spodziewałem się, że wyjdę z migreną wywołaną 140 minutami nieustannego przewracania oczami. Film odwołuje się do popkultury od ściany do ściany, a chociaż jest to wyczerpujące i nużące, nieuniknione jest również, że uda mu się nacisnąć własne przyciski nostalgii. Widzę dwa często wysyłane Obserwacja postacie razem, czyli oglądanie biegających bohaterów Lśnienie Hotel Overlook był, przyznaję, totalną rozkoszą. (Chociaż nigdy nie wybaczę filmowi tego, że zamienił Żelaznego Giganta w broń.)

Więc proszę. To nie jest straszne. Właściwie to całkiem zabawne. Jest przeładowany, za długi i w najmniejszym stopniu nie przejmowałem się żadnym z jego bohaterów. Ale czy jakoś nadal dobrze się bawiłem? Przeważnie tak.

(zdjęcie: Warner Bros.)