Niektóre obawy dotyczące X-Men: Pierwsza klasa

To nie jest recenzja. Jeśli chcesz wiedzieć, czy polecam X-Men: pierwsza klasa Powiem po prostu: było dobrze. Powinieneś to zobaczyć. Mateusz Vaughn udaje się połączyć mózgowy, podtekstowy X Men film, którego brakuje nam od 2003 roku. Pierwsza klasa porusza się szybko, zręcznie i choć pod koniec filmu chciałem wziąć na bok jego kompozytora i wyjaśnić, że nie każdy Użycie sił mutantów w filmie wymaga użycia wszystkich instrumentów smyczkowych i dętych blaszanych w orkiestrze, bardzo dobrze się bawiłem.

Ale dokładnie ponieważ pierwsza klasa był dobry i dlatego odgrywał alegoryczne zastępstwo dla mniejszości skierowanych przeciwko uprzedzeniom, X-Men miał być jak piękna aria, ważne jest również, aby wskazać miejsca, w których nie spełniał wymagań z rzeczywistymi, rzeczywistymi grupami skierowanymi do uprzedzeń . ( Pozostała część tego postu zawiera spoilery. )

Po pierwsze, jest kwestia postaci mniejszościowych w filmie, która jest dość prosta do wyjaśnienia. Pod koniec filmu każdy niebiały mutant sprzymierza się z Magneto lub Sebastianem Shawem.

Jeśli mogę zagrać przez chwilę adwokata diabła przeciwko sobie, Kronika przedstawia bardzo interesujący i uzasadniony argument, dlaczego tak się dzieje, a wszystko dotyczy przywilejów oraz różnych i uzasadnionych reakcji na uprzedzenia:

Film bada również przywileje, które często występują w grupach zmarginalizowanych, a mutanty nie różnią się od siebie. Na przykład, istnieje dynamika przywilejów między mutantami, które mogą uchodzić za ludzi: takimi jak Magnus i Xavier a tymi, którzy są widocznie mutantami: Mystique i Hank… Tylko dlatego, że jesteś marginalizowany pod jednym względem, nie oznacza, że ​​nie jesteś mieć przywilej w innym...

…Wierzę, że Darwin zdecydował się zostać i walczyć o rząd, który się go boi i nienawidzi z tego samego powodu, dla którego Jackie Robinson grał w baseball dla białej drużyny. Z tych samych powodów Czarni służyli w wojsku i walczyli o ochronę narodu, który aktywnie ich uciska. Lub w tym przypadku gejów, którym nie wolno nawet być widocznymi. Łatwo nam powiedzieć, że byli głupi/błędni, podejmując te decyzje, ale prawda jest taka, że ​​Darwin nie był ani ślepy, ani naiwny… Znał wynik i rozumiał dynamikę. Przypuszczam, że wierzył, że jego poświęcenia poprawią sytuację dla przyszłych pokoleń lub przynajmniej zdobędą pole w walce o równość…

Tak jak nie mogę winić Angela za porzucenie rządu na rzecz Shawa, a później Magneto. Zostaje oczerniana za to, że jest kobietą, osobą kolorową i mutantką, nawet przez agentów CIA, którzy mieli ją chronić. Dlaczego do cholery miałaby zostać i walczyć o naród, który powinien płonąć w piekle? Nie myli się, mówiąc „pieprzyć ten hałas” i opowiadać się po stronie jej ludzi.

Jest to uzasadniony argument, a jeśli te tematy były celowe, genialny obraz niezliczonych i niepowiązanych ze sobą sposobów, w jakie dana osoba może być uważana za inną i jak może reagować na opresję. Byłoby jednak miło, gdyby jedyny nie-biały mutant, który postanowił sprzymierzyć się w pokojowej, kooperacyjnej misji profesora X, nie był zabity na miejscu przez jego własny gatunek w tej samej scenie. Śmierć Darwina w kryzysie pierwszego aktu jest pierwszą zmutowaną śmiercią w filmie, a właściwie jest… tylko zmutowana śmierć w filmie innym niż Big Bad, Shaw. To niesamowicie zapierający dech w piersiach moment w filmie, który nie tylko opowiada o traktowaniu niesłusznie znienawidzonych mniejszości, ale rozgrywa się w erze praw obywatelskich. Wraz z jego śmiercią i ucieczką Angela X-Men stali się całkowicie białą drużyną.

Nie, niebieski się nie liczy i wydaje się to jeszcze bardziej oczywiste, gdy kończysz film i zdajesz sobie sprawę, że Havok, Banshee, Angel i prawdopodobnie Darwin mogli zostać zastąpieni przez każdy inne zmutowane postacie. Bardzo możliwe byłoby przetasowanie postaci, aby drużyna nie skończyła liliowo biała. Ich łuki charakteru i moce nie miały wpływu na fabułę. Po prostu upewnij się, że jeden mutant po każdej stronie może latać i gotowe.

Poruszanie się

X-Men: pierwsza klasa prześlizguje się nad współczesnymi powiązaniami ruchu praw obywatelskich z jego otoczeniem, tj. uderzeniem w sam środek kryzysu kubańskiego. Matthew Vaughn ma przyznał to w wywiadach , mówiąc (z uzasadnionym zaniepokojeniem narratora), że prawa obywatelskie są zbyt poważnym problemem, aby bezceremonialnie zasugerować w filmie już szeroko poświęconym konkretnemu wydarzeniu politycznemu, i że Ruch może stać się częścią sequela, jeśli sequel zostanie zrobiony.

Ale film robi wskazują na nierówność kobiet w tamtych czasach… i robi to bezceremonialnie. Moira McTaggert, kobieta, której udało się już pokonać wystarczająco dużo uprzedzeń, by zostać agentką CIA, nosi pełną bieliznę w stylu króliczka Emmy Frost Playboy podczas obserwacji (możliwe, że to zaplanowała, wiedząc, że jej cele będą znajdować się w kasynie, ale film nie sugeruje tego). Wykroczenia męskich postaci przeciwko otaczającym ich kobietom grane są głównie dla śmiechu: płeć Moiry jest rutynowo wyśmiewana przez jej przełożonych na jej oczach, jakby jej nie było, Shaw szyderczo prosi Emmę Frost o odświeżenie swojego drinka, a gdy jesteśmy z pewnością nie jesteśmy zaproszeni do stania po stronie palantów z CIA czy Sebastiana Shawa, ani też nie jesteśmy zaproszeni do postrzegania walki Moiry i Emmy o równość jako równoległą lub podobną walkę jak ta zmutowanej rasy.

Jedynymi postaciami, które zostały poproszone o szczególnie złe myślenie o zawstydzaniu kobiet, są Profesor X i Beast, którzy spędzają wiele swoich interakcji z ciałem Mystique, zawstydzając jej niebieską postać.

Jane Goldman , współscenarzysta filmu, właściwie odniósł się do tego przed otwarciem filmu:

Niestety czasami, gdy film jest montowany, kończy się na wątku, który wydaje się, że nie śledzisz wszystkich elementów wszystkich wątków. Było znacznie więcej opowieści o tym, że Moira była uciskana… Moira była kobietą, więc należała do mniejszości w CIA iw tym sensie była wyrzutkiem na swój sposób, tak jak wszyscy mutanty. Była ofiarą uprzedzeń. Ta fabuła miała odzwierciedlać to, co odbijało się echem i odbijało się echem w całym filmie, w tym w Raven [Mystique].

Wierzę jej, nie dlatego, że jestem optymistyczną istotą ludzką, ale dlatego, że X-Men: pierwsza klasa był niesamowicie ciasnym filmem, od góry do dołu. Nie było ani jednej sceny, która nie rozwinęłaby fabuły ani emocjonalnych łuków głównych postaci, więc łatwo wierzę, że fabuła była tylko połączona jeden postać, i to nie-mutant, została pozostawiona na podłodze w krojowni.

Byłoby jednak miło, gdyby te rzeczy się pojawiły. To, z czym zostajemy, to film, który subtelnie sprawia, że ​​kilku głównych dobrych facetów wygląda jak nieco mizoginicznych, uprzywilejowanych palantów, gdy porównasz ich do proto Magneto -Braterstwo mutantów, z jego naturalnym pięknem, reakcyjnymi filozofiami nie-mutantów.

I tutaj przypominam ci, że X-Men: pierwsza klasa jest nadal bardzo dobry i powinieneś go zobaczyć. Naprawdę! Przeczytaj jeszcze raz mój pierwszy akapit.