Z powrotem w tym złotym czasie, zanim wszyscy się o tym przekonali Batman kontra Superman nie był zbyt dobry, byłem jednym z wielu, którzy nie mogli się tego doczekać – nie na gigantyczne walki ani na sprawdzenie, czy Ben Affleck wykonałby lepszą robotę z Batmanem niż z Daredevilem, ani nawet z mięśniami Henry'ego Cavilla . Nie mogłem się doczekać czegoś zupełnie innego.
Nie mogłem się doczekać Holly Hunter.
Tak wiele obiecywały zwiastuny filmu. Mieli senator Huntera June Finch, który wezwał Supermana, aby stanął przed komisją i rozliczył się z jego działań, i chociaż komisje są często wrogiem każdego, kto chce podjąć jakąkolwiek decyzję lub postęp, tutaj pojawiła się wskazówka do właściwego starcia.
Trzeba było rozwiązać wiele moralnych rozterek i pytań. Czy Superman powinien tam być, dzierżąc taką moc, jaką ma, bez jakiejkolwiek kontroli tego, co robi? Komu odpowiadał, jeśli ktoś? Co on kombinuje? Czy powinien sam decydować, w co się zaangażował i nie sprawdzać tego z nikim? Gdzie był łańcuch dowodzenia, na litość boską?
Co najciekawsze, to kobieta próbowała znaleźć odpowiedzi — młodszy senator przeciwko najpotężniejszemu i najbardziej męskiemu mężczyźnie na świecie. Nie było tu konkursu na sikanie (prawdopodobnie na najlepsze, bo spójrzmy prawdzie w oczy, Superman wygrałby ten). Pośród wszystkich męskich starć istniał potencjał mądrzejszej debaty, a nie burzy testosteronowej.
Ale film całkowicie się nie udało.
Nie ma na to usprawiedliwienia. W Holly Hunter mieli aktorkę bardziej niż zdolną do przedstawienia tego rodzaju inteligentnej gry, która byłaby w stanie przejść przez wszystkie niuanse i złożoność problemów. Z łatwością mogłaby być najlepszą rzeczą w filmie pełnym umięśnionych, zmarszczonych brwi, wściekłych mężczyzn (i Lexa Luthora na haju od cukru), ale zamiast tego film najwyraźniej nie mógł sobie poradzić z odpowiednią postacią senatora Fincha. Nie była siłą, z którą należy się liczyć. Była rzecznikiem wagi demokracji.
Nie powinno to być całkowitą niespodzianką. W końcu franczyza ma wcześniejszy zapis w neutralizowaniu swoich kobiet. W tej wersji wszechświata Lois Lane jest irytką, która dokonuje głupich wyborów i pojawia się w wannie bez wyraźnego powodu. Po Człowiek ze stali, wiedzieliśmy już, że nie zrobi nic więcej niż potrzeba ratowania, którym udaje się w ciągu kilku minut od otwarcia tego filmu, ale senator Finch był okazją do pokazania, że kobiety zadające niewygodne pytania mogą być czymś więcej niż narracyjną irytacją… dopóki nie został uduszony przez scenariusz.
Batman i Robin kostium batgirl
Jasne, były przebłyski tego, co mogło być; jej spór z Lexem Luthorem wyglądał jak początek skomplikowanej debaty. Czy chcemy wrócić do macho, wybryków z czasów zimnej wojny z czasów MAD w tym, jak radzimy sobie z Supermanem? A może istnieje mądrzejszy sposób niż całkowita agresja? Utknięta między korporacyjnym władcą Lexem a samcem alfa Supermanem, przez chwilę wydawało się, że senator Finch wybierze swoją własną drogę.
Tyle że tego nie zrobiła. Byłoby to zbyt interesujące rozwinięcie dla filmu, który w dużej mierze dotyczy narzekania na to, że ludzie nie powinni mieć możliwości wyrzucania rzeczy podczas celebrowania tych, którzy je wyrzucają. W końcu jest to film, w którym jeśli coś jest wątpliwe, uderzasz w to, a jeśli to nie działa, wysadzasz to w powietrze, a jeśli chcesz spróbować przepracować złożone kąty argumentów moralnych, które tak jakby podnoszenie żalu, robisz to poprzez wątpliwą i na wpół nieznośną sekwencję snów.
I tak Finch się nie rozwija, a Hunter utknął, próbując ożywić kobietę, która jest w zasadzie narzędziem narracyjnym, bez jej wyglądu lepiej uczesanego senatora McCarthy. Nie mamy żadnego tła jej przesłuchań i żadnego wglądu w to, w co naprawdę wierzy. Nie dostaje nawet własnej wymarzonej sekwencji, a zamiast tego po prostu wyskakuje od czasu do czasu, by mamrotać coś o demokracji.
Pozostaje mieć nadzieję, że wszystko ujawni się podczas tej konfrontacji z Supermanem – że scenariusz przestanie gestykulować i rzeczywiście raz zaangażuje się w swoje własne argumenty – ale wyraźnie, to było zbyt wiele, by prosić. Nawet ten film nie miał zamiaru skończyć się uderzeniem kobiety (chyba że jest ona Wonder Woman), więc zamiast tego wysadzili Fincha w powietrze – a wraz z nią cały budynek Kapitolu.
Biorąc pod uwagę, że jest jednowymiarową reprezentacją wielkości demokracji, jest to dość niedemokratyczny sposób radzenia sobie z nią.
Więc nieważne marszczy brwi, dziury w fabule lub niezgrabny scenariusz. Prawdziwa tragedia Batman kontra Superman jest to, że dała sobie szansę na zrobienie czegoś naprawdę interesującego – i to z kobietą, nie mniej – a potem całkowicie się wyrzuciła.
Jacki jest niezależnym pisarzem mieszkającym na przedmieściach Londynu. Niedawno uciekła ze świata korporacji, aby pisać o zdrowiu psychicznym, popkulturze, telewizji, feminizmie i wszystkim innym, na co ma ochotę. Możesz ją śledzić na Twitterze @jackibadger .