Policja tożsamości w YA: Serdeczny esej Becky Albertalli o wyjściu otwiera ważną rozmowę

Okładka agendy Simon vs Homosapiens

ballada o upadłym aniele

Becky Albertalli od lat jest sławnym nazwiskiem w YA (ang. Young Adult fiction). Od momentu jej debiutanckiej powieści Simon vs. Agenda Homo Sapiens została opublikowana w 2015 roku, była natychmiastową sensacją, zapoczątkowując nową erę reprezentacji LGBTQ+, która pozwoliła wielu czytelnikom po raz pierwszy zobaczyć siebie skupionych w pięknych, dobrze zwymiarowanych historiach queer.

Przebojowa premiera kinowa adaptacji filmowej, Miłość, Szymonie , w 2018 roku tylko umocnił tę dynamikę, ponieważ był to pierwszy gejowski film dla nastolatków wyprodukowany przez duże studio filmowe. W ślad za nimi były kolejne książki Albertalli Leah w niekonwencjonalnym stylu i Co jeśli to my? (współautor z Adamem Silverą).

Te historie wypełniły pustkę, która przez długi czas była zanurzona w literaturze YA i niewątpliwie utorowały drogę nowym autorom, nowym opowieściom i nowym perspektywom, które można opowiedzieć i celebrować zarówno w społeczności, jak i w branży. Ponieważ czytelnicy LGBTQ+ od dawna czuli się odcięci od głównego nurtu YA, a popularność Szymon , w końcu nadarzyła się okazja, by ich głosy zostały wysłuchane i uczczone.

Ale wraz z tym sukcesem przyszła kontrola, skoncentrowana głównie na postrzeganych zdolnościach Albertalli (a odtąd pozwolenie ) do napisania tych konkretnych narracji. Widzisz, według wartości nominalnej, Becky Albertalli przedstawiana jako cishe biała kobieta. Co w sferze reprezentacji LGBTQ+ przedstawiało potencjał do zachowań problematycznych i szkodliwych. Ponieważ Albertalli nie tylko pisała queerowe historie – była aktywnie zysk od nich i istniejąc jako główna twarz literatury LGBTQ+ YA.

Czy ma znaczenie, kto pisze queerowe historie? Zapytały zarówno media, jak i publiczność. Czy pisarze cishet rzeczywiście mogą dać autentyczną, świadomie napisaną reputację LGBTQ+? Czy powinniśmy im w ogóle pozwolić?

Nie myl się; to wszystko są ważne i niezwykle ważne pytania, ale tak samo ważne jest, aby być świadomym tego, kto pisze lub tworzy co , jeszcze ważniejsze jest zrozumienie tego dlaczego , gdzie intencja pochodzi z i co głębszy motyw może w rzeczywistości go napędzać.

Plakat z adaptacji filmowej Miłość, Simon

(Zdjęcie: XX-wieczny lis)

Pod koniec sierpnia, Becky Albertalli opublikowała esej wychodzący jako bi , szczere, wrażliwe i przejmujące odbicie czegoś, czego sama w pełni nie rozpoznała – lub naprawdę nie uznała – dopóki nie skończyła 37 lat.

Można podać wiele powodów, dlaczego tak się dzieje, i wszystkie z nich są Żaden naszej działalności. Tożsamość queer to bardzo złożona i zniuansowana rzecz, wielowarstwowa i tak samo kształtowana przez osobisty wgląd, jak przez przywileje, rasę i płeć: to jest Intersekcjonalność 101.

A dla wielu te przecięcia mogą mieć wpływ na to, czy jest parzysty bezpieczny ujawnić się lub zaistnieć publicznie jako osoba queer. Czy ucieleśnienie pełni własnej tożsamości byłoby raczej zagrożeniem niż wolnością. Czy w wielkim schemacie rzeczy, to byłoby warte ryzyka.

Tak więc, czytając esej Becky Albertalli o coming oucie, nie można nie czuć mieszanki gniewu i poczucia winy pod presją, która najprawdopodobniej przyciągnęła ją do tego punktu. Jak napisała w swoim utworze, Byłem obserwowany, podpisywany, wyśmiewany, pouczany i unieważniany prawie każdego dnia od lat i jestem wykończony. A jeśli myślisz, że jestem jedyną zamkniętą lub częściowo zamkniętą queerową autorką, która odczuwa tę presję, nie zwracasz na to uwagi.

Rzeczywiście, nazwisko Albertalli stało się równie synonimem dyskursu na Twitterze, jak i queerowych historii. W szczególności w społeczności YA wielu czuje, że ma władzę do nadzorowania tożsamości innych – a zatem sposobu, w jaki te tożsamości są manifestowane w pisanych historiach.

Czasami owocne rozmowy prowadziły do ​​ważnych inicjatyw: na przykład #Własne głosy były ważnym narzędziem do podnoszenia na duchu różnorodnych historii napisanych z autentycznego doświadczenia/perspektywy autorów. Ale pod wieloma innymi względami uzasadniona troska o tożsamość autora piszącego konkretną narrację przekształciła się w toksyczną hiperkoncentrację, która doprowadziła do więcej szkód niż pożytku.

Dla pisarzy kolorowych, czasami prowadzi to do poczucia ograniczenia i przywiązania do tylko pisać historie z perspektywy PoC – co z oczywistych powodów nie sprzyja prawdziwej wolności wypowiedzi lub równości w przestrzeni fikcji. Dla autorów queer prowadzi to do takiego poziomu analizy, który, jeśli nie jest kontrolowany, często prowadzi do pełnego nękania. A dla tych, którzy dzielą obie te tożsamości… samo istnienie często przypomina nawigację po polu minowym.

Okładka książki dla Becky Albertalli

(Zdjęcie: HarperCollins/Balzer + Bray)

Albertalli była nieustannie nękana przez społeczność YA z powodu jej ważności i zdolności do zajmowania miejsca w queerowych historiach. Często była skoncentrowana na gorących kłótniach, które niesłusznie przedstawiały ją jako outsidera, który chciał dokooptować doświadczenia, które nie należały do ​​niej. Ale problem z tym dyskursem polega na tym, że nie bierze on pod uwagę roli, jaką sztuka odgrywa w odkrywaniu, a zatem odkrywanie kwestionowane są same tożsamości.

YA poczyniło wielkie postępy w zwiększaniu różnorodności swoich autorów i historii, ale wraz z tym postępem pojawił się duży problem hiper-policyingu tożsamości bez pozostawiania miejsca na empatię i niuanse. Jeśli chodzi o historie queer, nie chodzi o to, że cisze ludzie nie byli winni dokooptowania historii z egoistycznych i problematycznych powodów, a krytyka oparta na dobrych intencjach i uważna jest całkowicie słuszna i, moim zdaniem, zachęcana.

Ale jest linia, w której krytyka staje się unieważnieniem lub, co gorsza, atakiem.

I jak stwierdziła Albertalli w swoim eseju, ma szczęście posiadać pewne przywileje, które pozwalają jej wyjść i istnieć bezpiecznie jako queer kobieta, ale to nie znaczy, że jej eksploracja tej tożsamości nie była niesamowicie trudna z powodu dyskursu otaczającego jej.

A innym ludziom, którym nie przyznano tych samych przywilejów, przebywanie w tak toksycznym środowisku może źle wróżyć niebezpiecznym i szkodliwym konsekwencjom, takim jak bycie wyrzuconym lub doprowadzanie do samookaleczenia oraz posiadanie przestrzeni przeznaczonej do być bezpiecznym i skażonym w coś trującego.

Sztuka jest piękna w swojej zdolności poruszania ludzi i jej zdolności do pozwalania ludziom odkryć coś nowego o sobie. Wielu twórców nieświadomie eksploruje rozwijające się tożsamości poprzez swoją sztukę, czy to poprzez malarstwo, muzykę, historie…

Albo książka o zamkniętej nastolatce szantażowanej do ujawnienia się.

Jak wspomniano wcześniej, w każdej sytuacji pojawia się możliwość niuansów. Chociaż bez wątpienia powinniśmy pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy mogą w nieszczery sposób czerpać korzyści z marginalizowanych tożsamości, powinniśmy również zachować łaskę i pokorę, aby zrozumieć, że w rzeczywistości możemy nie znać całej historii.

Być może ta piękna, queerowa opowieść o dorastaniu to pierwszy raz, kiedy ktoś wyraża w słowach uczucia, które poruszały się w nim od lat, a może jest katalizatorem do uświadomienia sobie, że w tożsamości, którą posiadali od urodzenia, jest coś głębszego. Kto ma wiedzieć? Siła samopoznania tkwi w jego zdolności do głębokiej przemiany i zaskoczenia.

Ale to nie nasza policja.

I z pewnością nie do nas należy żądanie dopóki dana osoba nie będzie zdrowa i gotowa do dzielenia się nią.

(polecany obraz: Balzer + Bray)

Chcesz więcej takich historii? Zostań subskrybentem i wesprzyj stronę !

— Mary Sue prowadzi ścisłą politykę komentarzy, która zabrania, ale nie ogranicza się do osobistych zniewag wobec ktoś , mowa nienawiści i trollowanie.—