Scott Pilgrim vs. the World pozostaje jednym z najlepszych filmów komiksowych, jakie kiedykolwiek nakręcono

Dziesięć lat temu komiksowa adaptacja filmowa Scott Pilgrim kontra świat wylądował w kinach. Film był niestety bob-ombem kasowym, zarabiając 48,1 miliona dolarów przy znacznym budżecie wynoszącym 85 milionów dolarów. Mimo to film w reżyserii Edgara Wrighta z 2010 roku uważany jest za klasykę i moim zdaniem jest jedną z najlepszych ekranizacji komiksu.

Film oparty na serii powieści graficznych kanadyjskiego rysownika Bryana Lee O’Malleya opowiada historię Scotta Pilgrima (Michael Cera), który spotyka tajemniczą i piękną Ramonę Flowers (Mary Elizabeth Winstead). Aby umówić się z nią, Pielgrzym musi stoczyć bitwę z każdym z jej siedmiu złych byłych. Obsada była jak sama impreza crossover z Chrisem Evansem, Brandonem Routhem, Mae Whitman, Brie Larson, Anną Kendrick, Kieranem Culkinem i Aubrey Plaza wśród jej gwiazd.

Byłem jednym z tych, którzy rzeczywiście wychodzili, aby zobaczyć to w kinach i pomimo tego, że nie miałem pojęcia, o co chodzi, byłem zafascynowany. Michael Cera okazał się zaskakująco dobrym aktorem bojowym i to było zabawne. Podobało mi się, jak zawiera wszystkie te elementy gier wideo i komiksów. Zaraz potem poszedłem po komiksy i pomimo tego, że nie była to idealna adaptacja, film wyraźnie rozumiał, co jest potrzebne, aby poruszyć historię i co trzeba zrobić.

Scott Pielgrzym był czasami krytykowany za angażowanie się w stereotyp maniakalnej dziewczyny marzeń o Ramonie i że wszystkie postacie są dość moralnie szarymi ludźmi - zwłaszcza Scott, który umawia się z Knives, którego narracja robi wiele o tym, że ma siedemnaście lat. Dla mnie interesującą rzeczą w tej historii (w obu wcieleniach) jest to, jak omawia ona bagaż, który nosimy od związku do związku.

Ramona jest tajemnicza, ale to dlatego, że nie ma pojęcia, kim jest. Podobnie jak jej włosy, jest w ciągłym stanie ponownego sprawdzania siebie i zastanawiania się, kim będzie. Scott może na to rzucić chłód, ale jest to odzwierciedlenie jego własnej płytkiej niedojrzałości. Początkowo cieszy go nowość Ramony, tak jak na początku cieszy go niekwestionowana adoracja Noży. Komiksy podkreślają to nieco lepiej, ale jednym z powodów jest to, że Scott ciągle wdawał się w niezdrowe związki.

To romans o ludziach, którzy wykorzystują innych jako kule do własnej niepewności – tylko ze scenami walki przypominającymi gry wideo i wegańską policją. Nikt nie jest idealną osobą. Wszyscy starają się dowiedzieć, kim są, i myślę, że to sprawia, że ​​zegarek jest zabawny. Myślę, że ze względu na reputację Michaela Cery grającego tego typu postacie, a także całą optykę zawziętego miłego faceta, który kończy z dziewczyną spoza swojej ligi, może to być dla niektórych zniechęcające, ale myślę, że to jest nadmierne uproszczenie filmu o wiele bardziej zniuansowanego emocjonalnie.

Edgar Wright początkowo miał zakończenie, w którym Scott skończył z Nożami, ponieważ myślał, że to jest to, do czego zmierza ta historia, ale szczerze mówiąc, wolę zakończenie ze Scottem i Ramoną, ponieważ Scott nie zasługuje na Noże. Jest dla niego zbyt fajna i powinna umawiać się z kimś w jej wieku. Scott nigdy nie widziałby w Nożach równego sobie. Pod koniec filmu Scott i Ramona kończą z kimś na swoim poziomie emocjonalnym i to jest cholernie fajne.

Więc tak, Scott Pilgrim kontra świat to świetna adaptacja zabawnego komiksu, a jeśli jeszcze tego nie sprawdziłeś, jest mnóstwo frajdy do zabawy… choćby z epizodami. Także muzyka jest niesamowita.

(zdjęcie: uniwersalny)

Chcesz więcej takich historii? Zostań subskrybentem i wesprzyj stronę !

— Mary Sue prowadzi ścisłą politykę komentarzy, która zabrania, ale nie ogranicza się do osobistych zniewag wobec ktoś , mowa nienawiści i trollowanie.