George R.R. Martin: Fanfiction jest zły, z wyjątkiem rzeczy, które napisałem

George R.R. Martin

W październiku George RR Martin został laureatem Nagrody Literackiej Carla Sandburga na dorocznej gali sponsorowanej przez Chicago Public Library Foundation. Po otrzymaniu nagrody i wygłoszeniu odpowiedzi do swojej macierzystej uczelni, Northwestern, wziął udział w obszernej sesji pytań i odpowiedzi z gospodarzem NPR Saturday, Scottem Simonem.

Wywiad trwa około czterdziestu minut i obejmuje wszystko, od czasu Martina w Northwestern i jego dziecięcej miłości do komiksów i powieści science fiction w miękkiej oprawie, po organizowanie turniejów szachowych w celu uzupełnienia jego dochodów. (Wyobraź sobie życie w dekadzie, w której organizowanie turniejów szachowych zapewniało ci wystarczającą ilość pieniędzy na opłacenie czynszu!)

Zwrócił także uwagę na znaczenie wykończenia Pieśń Lodu i Ognia , zauważając, że nie chce, aby stało się to jego Tajemnica Edwina Drooda (niedokończona powieść Charlesa Dickensa) i że chce ją mocno skończyć, więc ludzie patrzą na nią i mówią: „Cała ta sprawa jest ważną pracą, a nie dziełem na wpół ukończonym lub zepsutym.” Znam niektórych bardziej cynicznych ludzie tam nie wierzą, ale to prawda.

A potem stary dobry dziadek George musiał wygłosić tyradę o fanfiction, bo nie możemy mieć fajnych rzeczy. Zaczął od wyjaśnienia, że ​​rozpoczął karierę jako młody pisarz, pisząc fanfiction do sekcji z tekstami fanów w swoich ulubionych komiksach i czasopismach, i że było to ważne szkolenie dla jego głosu, ponieważ dało mu pewność niezbędną do rozgałęzienia wydać i napisać więcej oryginalnych prac.

Wyjaśnił jednak, że w młodości fanfiction – choć wciąż pisany przez pisarzy amatorów – oznaczał coś nieco innego niż dzisiaj. Uważał, że jest to fikcja napisana przez fanów, którzy tworzyli własne postacie (nawet jeśli pod silnym wpływem lub inspiracją ich ulubieńców) w przeciwieństwie do tego, co to znaczy dzisiaj: fikcji, która wykorzystuje postacie i światy wymyślone przez innych autorów.

A potem odwrócił się:

Nie sądzę, że to dobry sposób na trenowanie profesjonalnego pisarza, kiedy pożycza się świat i postacie innych. To jak jazda na rowerze z kółkami treningowymi. A potem, kiedy zdjąłem kółka treningowe, dużo się przewróciłem, ale w pewnym momencie musisz zdjąć kółka treningowe. Musisz wymyślać własne postacie, musisz budować swój własny świat, nie możesz po prostu pożyczyć od Gene'a Roddenberry'ego, George'a Lucasa, czy ode mnie, czy kogokolwiek innego.

Analogia do jazdy na rowerze jest tym, co mnie naprawdę dziwi. Jak nauczyć się jeździć na rowerze BEZ kółek treningowych? Czy nie są one niezbędną częścią procesu? I czy nie jest hipokryzją, gdy najpierw opisujesz swoją historię pisania fanfiction (nawet jeśli spierasz się z definicją) jako ważną część swojego rozwoju jako pisarza, a następnie odwracasz się i mówisz, że inni ludzie nie powinni postępować zgodnie z tym samym procesem? Zgadzam się, że jeśli ktoś chce zrobić przeskok od fanfiku do profesjonalnego pisania (czego większość pisarzy fików nawet nie jest zainteresowana), koła treningowe będą musiały odpaść, ale wydaje się to niezwykle oczywiste.

Ciekawostka: nawet Zmierzch sama – E.L. Fanfiction Jamesa, który stał się znany jako Pięćdziesiąt odcieni serie — można by uznać za fanfickie, ponieważ Stephanie Meyers powiedziała, że ​​każda książka była jej interpretacją klasycznego dzieła literackiego ( Zmierzch był Duma i uprzedzenie , Nów był Romeo i Julia itp.). Do diabła, większość fantastyki, jaką znamy, można uznać za fanfikę Tolkiena Władca Pierścieni seria! Czy to, co oddziela fikcję od fanfiction, to tylko imiona postaci i miejsca w historii? A co z wykorzystaniem tych samych linii fabularnych i elementów tematycznych? (Właściwie szczerze ciekawi tego nakreślenia.)

Może to po prostu Martin będący zrzędliwym i kłótliwym starym głupcem (w końcu ma 71 lat), który odczuwa presję swoich fanów, aby ukończyć Pieśń lodu i ognia. Może po prostu jest zazdrosny o szybkość, z jaką autorzy fanfików mogą tworzyć swoje historie. W każdym razie wydaje się hipokryzją z jego strony, gdy potępia proces, który doprowadził go do stania się jednym z najbardziej udanych autorów wszechczasów.

(Zdjęcie: Amy Sussman/Getty Images)

Chcesz więcej takich historii? Zostań subskrybentem i wesprzyj stronę !

— Mary Sue prowadzi ścisłą politykę komentowania, która zabrania, ale nie ogranicza się do osobistych zniewag wobec ktoś , mowa nienawiści i trollowanie.—